Walka ze stadionowym bandytyzmem kolejny raz dobrnęła do granic absurdu. Tym razem z dala od pierwszych stron gazet, bo w A-klasie. Ale że głupota wszędzie jest taka sama, warto o tym wspomnieć. Dominik Letniowski i Karol Żak z Korony Majdan Królewski dostali dwuletnie zakazy stadionowe za to, że wzięli udział w boiskowej zadymie. Akcja działa się - no właśnie - na boisku, a zakaz nie dotyczy kibiców, tylko zawodników. Dochodzimy więc do komizmu, gdzie policja spisuje ludzi na podstawie… czerwonych kartek, a zdrowy rozsądek ma się tradycyjnie w dupie.
- Chodzi o mecz sprzed kilku miesięcy. Korona Majdan Królewski - San Kłyżów - mówi Karol Żak. - Jeden z kibiców rywali rzucił petardą w naszego. Zaczęła się zadyma. Tamci mieli przewagę, więc my, jako piłkarze, zaczęliśmy pomagać, rozdzielać itd, bo by ich tam pewnie pozabijano. Wszystko przeniosło się na boisko. Sędzia przerwał mecz i mnie i dwóm kolegom dał czerwone kartki. Mieliśmy potem rozprawę w OZPN-ie. Wszystko zostało zweryfikowane, kary rozdzielone. Myśleliśmy, że tak się to skończy. Ale potem dostaliśmy wezwanie na policję. Policję, która przyjechała piętnaście minut po zadymie i spisała wszystko na podstawie protokołu meczowego, czyli czerwonych kartek. Powiedzieli, że będą kary. Dali jakieś wnioski do podpisania i że niby jak się nie zgodzimy, to będą rozprawy sądowe. Dwóch moich kolegów się nie przyznało i tyle, koniec sprawy. A ja nie miałem czasu na rozprawy, bo pracuję w Krakowie, więc przyjąłem. I myślałem, że to koniec. Aż do piątku, kiedy dostaliśmy z Sądu Rejonowego w Mielcu dwuletnie zakazy stadionowe z obowiązkiem jeżdżenia na komendę w Kolbuszowej (15 km od miejsca zamieszkania) w trakcie meczów swojej drużyny. Potraktowano nas jak nie wiadomo, kogo. Mamy siedem dni, żeby się odwołać - dodaje.
Nasz komentarz: tak jak napisaliśmy w tytule - bzdurne przepisy znowu górą. Walka ze stadionowym bandytyzmem wkracza już do A-klasy, a prokuratorzy w Mielcu rozdają zakazy z rozmachem Mateusza Klicha po meczu ze Słowacją. Śmieszy nas, jak za każdym razem rządzą sztywne zasady. Przecież nie wymagało to jakiejś wielkiej wolty i wykroczenia wobec systemu, żeby przyznać oskarżonym dowolną inną karę. Dwuletni zakaz stadionowy dla piłkarzy… Jeżdżenie do Kolbuszowej…
W przypadku Żaka, który pracuje w Krakowie to 165 kilometrów (przejazdy dotąd opłacał mu klub). Spróbujcie wyobrazić sobie tę sytuację. Przychodzi dzień meczu, a on wsiada w samochód i jedzie do Kolbuszowej tylko po to, żeby dać pewność, że nie demoluje ław i nie rzuca kamieniami. Zwykły piłkarz potraktowany jak najgorszy zwyrodnialec. Facet, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Jeden z wielu biorących udział w zadymie, a mimo to na świeczniku. Tylko dlatego, że sędzia wlepił mu czerwoną kartkę… Nie, to absolutnie nie jest normalne.